
Tysiąclecie koronacji pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego
Ozdabiając w ostatnich miesiącach życia, swą głowę królewską koroną, Bolesław Chrobry „podsumował” dziesięciolecia podbojów i sukcesów w konfrontacji ze wszystkimi niemal sąsiadami oraz tworzenia struktur państwa i organizacji kościelnej. Był to jednak tylko symboliczny, choć oczywiście ogromnie ważny, akt, bo Wielkim stał się Bolesław już kilkadziesiąt lat wcześniej i nawet bez korony zajmowałby pierwszorzędne miejsce w naszej historii.
Dlaczego nazywano go Wielkim?
Nie bez przyczyny przez całe stulecia kronikarze nazywali Bolesława Wielkim i to bynajmniej nie tylko dlatego, że został pierwszym królem Polski.
To Bolesław wszak stworzył struktury państwa, rozbudował organizację kościelną i faktycznie zaprowadził w Polsce chrześcijaństwo. To za jego panowania państwo piastowskie leżące gdzieś na „peryferiach cywilizacji” w nader efektownym stylu wchodzi do grona europejskich potęg i staje się jednym z czterech filarów chrześcijańskiej Europy, o jakiej śnił cesarz Otton III.
Nasz pierwszy król był nie tylko wodzem i strategiem wygrywającym bitwy i wojny, ale też świetnym dyplomatą, dalekowzrocznym politykiem potrafiącym doskonale wykorzystać każdą okazję do wzmacniania swej pozycji wobec sąsiadów i Cesarstwa. Fakt, że jego dzieło nie przetrwało i kilka lat po śmierci Bolesława państwo piastowskie praktycznie się rozpadło, nie umniejsza jego dokonań. Pomimo bowiem katastrofy lat trzydziestych XI wieku, świadomość wspólnoty interesów ludu żyjącego w dorzeczach Wisły i Odry była na tyle silna, że wnuk Chrobrego, Kazimierz zdołał odbudować z ruin gmach wzniesiony przez dziada i stać się Odnowicielem.
Miał Chrobry chwile chwały i wielkości oraz okresy niepowodzeń i klęsk, podejmował decyzje genialne i fatalne, bywał wielkoduszny i okrutny, ale końcowy efekt wszystkich działań i decyzji był imponujący. Pod koniec pierwszej ćwierci XI wieku Chrobrego bali się wszyscy sąsiedzi, z wszechwładnym cesarzem niemieckim na czele.

Święty Wojciech i cesarz Otton III – punkt zwrotny

Bolesław od początku panowania pokazał, że jest władcą energicznym i zdecydowanym. Bezwzględnie rozprawił się z opozycją po śmierci ojca, Mieszka I, wygnał macochę Odę wraz z pretendującymi do tronu przyrodnimi braćmi i rozpoczął samodzielne panowanie. Kiedy na jego dworze pojawił się biskup Wojciech, udzieli mu wszelkiej pomocy w zorganizowaniu misji ewangelizacyjnej do Prus, a po jego męczeńskiej śmierci, wykupił ciało Wojciecha od pogan (ponoć za tyle złota, ile ważyły zwłoki męczennika!). I tu zaczyna się najświetniejszy chyba okres panowania Chrobrego.
Święty Wojciech był znany i szanowany w całej Europie i jego śmierć była „newsem”, o którym mówiono w każdym zakątku chrześcijaństwa. Na cesarskim dworze też. W roku 1000 cesarz Otton III rusza z pielgrzymką do grobu Wojciecha w Gnieźnie. Podejmuje go Bolesław. To nadzwyczajna sytuacja, bo cesarz nigdy nie odwiedza innych władców, to pomniejsi władcy jeżdżą na dwór cesarza. A tu taka sytuacja – cesarz jedzie do jakiegoś „książątka” na wschodzie! Oficjalnie Otton III pielgrzymuje do grobu Wojciecha, ale jednak jest w gościach u Bolesława. Wtedy właśnie cesarz wkłada na głowę Chrobrego diadem cesarski, co niektórzy historycy uznają dziś za faktyczną koronacje. No ale korony nadal nie ma, a wkrótce potem umiera Otton i kończy się przyjaźń polsko-niemiecka.
Kolejny cesarz Henryk II próbuje podstępem zgładzić Chrobrego podczas zjazdu w Merseburgu. Bolesław, w porę ostrzeżony przez zaprzyjaźnionych rycerzy, ucieka. Potem zajmuje Czechy, Morawy i ziemie na zachód od Odry. Rozpoczyna się cykl wojen z cesarstwem, które potrwają do 1018 roku. W Czechach Bolesław popełnia błąd, rządzi surowo, oślepia byłego władcę, Bolesława III Rudego co ostatecznie skutkuje buntem i utrata Czech.
Złota Brama i zemsta – kontrowersyjna historia
Trzy wojny z cesarstwem kończą się korzystnym dla Chrobrego pokojem w Budziszynie w 1018 roku. W tym samym roku Bolesław rusza na Kijów, by przywrócić na tron swego zięcia Świętopełka I. Kijów zdobywa po zwycięskiej bitwie z armią Jarosława Mądrego pod Wołyniem i według Galla Anonima wypowiada znamienne frazy, które na stulecia zatrują relacje Polaków ze wschodnimi sąsiadami.
„A Bolesław bez oporu wkroczył do wielkiego i bogatego miasta i dobywszy z pochew miecza uderzył nim w Złotą Bramę, gdy zaś ludzie jego się dziwili, czemu to czyni, wyjaśnił [im to] ze śmiechem, a wcale dowcipnie: „Tak jak w tej godzinie Złota Brama miasta ugodzona została tym mieczem, tak następnej nocy ulegnie siostra najtchórzliwszego z królów, której mi dać nie chciał. Jednakże nie połączy się z Bolesławem w łożu małżeńskim, lecz tylko raz jeden, jak nałożnica, aby pomszczona została w ten sposób zniewaga naszego rodu, Rusinom ku obeldze i hańbie”.
Historia z siostrą Jarosława Mądrego – Przecławą, którą Chrobry uczyni swą nałożnicą, podobnie jak oślepienie Bolesława Rudego, to okrutne, a wręcz haniebne czyny Chrobrego. Z surowymi ocenami trzeba jednak być ostrożnym, bo takie to były wtedy czasy i takie okrutne czyny i metody nie były niczym niezwykłym. Nie zmienia to faktu, że nasz pierwszy król z pewnością nie był „grzeczny”, bo o większości jego niecnych czynów zapewne nic nie wiemy. Znamienne jednak jest to, że ten energiczny krzewiciel nowej wiary, który nakazywał nawet wybijać zęby ludziom nieprzestrzegającym postu, nie został przez kościół zaliczony w poczet świętych. A przecież władcy sąsiednich księstw, którzy nawet z mniejszym zapałem wprowadzali w swych włościach chrześcijaństwo, świętymi zostali: Włodzimierz I Wielki na Rusi, Stefan I Święty na Węgrzech czy Wacław I Święty w Czechach

Siłą i dyplomacją, ale też okrucieństwem, wyrobił sobie Chrobry szacunek i uznanie u sąsiadów. Nie potrzebna mu była do tego królewska korona. A jednak starał się o nią usilnie i ostatecznie u kresu żywota postawił „kropkę nad i”. Z pewnością było to spełnienie marzeń ambitnego władcy i przez stulecia aż do dziś jest to powód do dumy dla ludzi żyjących w państwie, które Chrobry stworzył. Cytując klasyka, można by rzec, że „ta korona mu się należała”, ale wielkość, sławę i poczesne miejsce w naszej historii miałby i tak, nawet bez korony.