Autor: Mirosław Rolak
15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu mieliśmy zdecydowaną przewagę liczebną (30 tysięcy wojowników w armii sprzymierzonych: Polacy, Litwini, Rusini, Czesi, Tatarzy, Mołdawianie przeciwko ok. 16 tysięcy wojsk Zakonu).
Krzyżacy liczyli bardzo na „gości” tj., rycerzy z Zachodniej Europy, którzy walczyli w poprzednich kampaniach w szeregach wojsk krzyżackich. Tym razem jednak srodze się zawiedli, bo w Rzeszy Niemieckiej, czyli tam skąd najwięcej przybywało „gości”, toczyła się batalia o koronę cesarską i niemieccy rycerze mieli co robić u siebie. Instytucje „gości” bardzo dowcipnie określił Krzysztof Kowalewski, profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Zdaniem Profesora Zakon w XIV i XV wielu był takim „biurem turystycznym” dla amatorów sportów ekstremalnych, bo też walka z Litwinami w nieprzebytych puszczach to był prawdziwie ekstremalny sport.
Polski rycerz najbogatszy i najsilniejszy
Wbrew wizji Sienkiewicza wojska sojusznicze nie ustępowały znacząco rycerzom Zakonu pod względem rynsztunku. Pod Grunwaldem nie walczyli wojownicy „skórami jeno okryci”, jak to prezentuje nasz Noblista armię litewską. Owszem Litwini pewnie nieco słabiej byli uzbrojeni, ale z pewnością mieli pancerze, kolczugi czy nawet zbroje łuskowe. Natomiast zamożne polskie rycerstwo było znacznie lepiej wyekwipowane niż większość armii krzyżackiej.
Majstersztyk mistrza Jarosława
Kolejny atut Jagiełły do dokładne i skrupulatne zaplanowanie kampanii – od wielkich łowów mających zapewnić zapasy żywności dla wielotysięcznej armii, po przygotowanie przeprawy przez Wisłę (to był prawdziwy majstersztyk jak na owe czasy: bo pięćsetmetrowy most zbudowano w pobliżu Kozienic i jego elementy spławiono w okolice Czerwińska; twórca mostu, mistrz Jarosław tak dokładnie wszystko wyliczył, że dotarł on tam dokładnie w tym czasie kiedy zjawiło się polskie rycerstwo; wszystkie elementy mostu, niczym klocki Lego, złożono w ciągu kilkunastu godzin, a wielotysięczną armię, plus kilka tysięcy wozów przeprawiono przez Wisłę w ciągu dwóch dni!) i opracowanie trasy przemarszu wojsk.
Nerwowe reakcje Ulricha
Mistrz Zakonu Ulrich von Jungingen był w ciągu całej kampanii zaskakiwany ruchami Jagiełły, przez co podejmował nieprzemyślane i często zgubne decyzje. Jak chociażby ta by po całonocnym forsownym marszu, bez chwili odpoczynku, nawet na posiłek, wystawić swoje hufce (ok. godz.8.00) w palącym słońcu lipcowego dnia do najważniejszego starcia, które rozpocznie się trzy godziny później. Jagiełło takich błędów nie popełniał. Pod Kurzętnikiem, mimo że jego rycerstwo rwało się do walki, wycofał się (czym zresztą wywołał niezadowolenie wśród polskiego rycerstwa, na tyle poważne, że groził nawet bunt!). Przed samą bitwą umiejętnie zwlekał z rozpoczęciem walki, zanim jego odziały, rozciągnięte w marszu w ponad 20-kilometrowej kolumnie, nie zajmą dogodnych pozycji (i tak zresztą niektóre chorągwie, m.in. wielkopolskie docierały na pole bitwy już w trakcie śmiertelnych zmagań).
Stracona szansa zakonu
Mistrz Zakonu miał tylko jedną szansę by pod Grunwaldem triumfować. Gdyby uderzył z całą mocą właśnie w momencie, kiedy jego hufce stały gotowe do walki, a wojska Jagiełły dopiero docierały na pole bitwy, nieuszykowane, do boju zupełnie nie gotowe. Nie zaryzykował, przegapił dogodny moment. Kiedy wojska Jagiełły ustawiły szyki, wynik bitwy mógł być tylko jeden. Był jeszcze jeden epizod, kiedy Krzyżacy mogli mieć jakąś iskierkę nadziei, bezpośrednio po ucieczce Litwinów. Wtedy to zwycięskie zastępy z krzyżackiego lewego skrzydła próbowały uderzyć w bok polskich hufców, ale dobra postawa trzech smoleńskich chorągwi pod wodzą królewskiego brata Lingwena, a przede wszystkim sprawne przegrupowanie najlepszych polskich chorągwi i ich ogromna siła, zażegnały niebezpieczeństwo.
Ucieczka czy zamierzony manewr?
Dlaczego Litwini uciekli? Niektórzy historycy, m.in. szwedzki badacz, Sven Ekdahl, twierdzą, że był to zamierzony manewr, znany we wschodniej sztuce wojennej, mający sprowokować przeciwnika i rozerwać jego szyki. W pobitewnych relacjach w niektórych niemieckich źródłach właśnie ucieczka Litwinów i rozerwanie krzyżackiego szyku miały być główną przyczyną porażki Zakonu. A z drugiej strony inne prokrzyżackie relacje twierdzą, że pod Grunwaldem były dwie bitwy: w pierwszej Zakon rozbił Litwę, a przegrał dopiero kolejną z polskim rycerstwem. Była to chyba jednak paniczna ucieczka (ponoć grupa litewskich wojowników dotarła aż do Wilna, głosząc wieść o straszliwej klęsce), bo Litwini mieli tego pecha, że trafili na elitarne szeregi Zakonu złożone z „gości”, czyli najlepiej uzbrojone krzyżackie chorągwie i po godzinie zmagań i ogromnych stratach „nie dali rady”. Zresztą dziwny to byłby manewr, skutkujący kolosalnymi stratami (zginęło ponoć ponad 3 tysiące Litwinów).
Długosz pisze, że bardzo niebezpiecznym momentem mogącym zadecydować o wyniku bitwy, był upadek Chorągwi Krakowskiej. Ten upadek mógł rzeczywiście wywołać panikę, bo zwinięcie chorągwi to był znak do odwrotu, czy wręcz poddanie się. Nie do końca wiadomo jednak czy takie incydent miał miejsce, bo źródła prokrzyżackie o nim nie wspominają.
Ostatni pomysł Ulricha
Ostatnim głupim pomysłem Ulricha było zebranie szesnastu chorągwi i samobójczy atak na skrzydło polskich jednostek. Pamiętać trzeba, że nie były to odwodowe, świeże i wypoczęte chorągwie, ale te, które już walczyły wcześniej. Bo ta bitwa nie wyglądała tak, że poszczególni rycerze łomotali się przez dwie czy trzy godziny, machając toporami czy mieczami. Wtedy ludzie byli krzepcy, ale nie aż tak by taką tytaniczną robotę wykonywać bez odpoczynku. Bitwa polegała na szarżowaniu poszczególnych chorągwi, ustawionych prawdopodobnie w szyku klinowo-kolumnowym. Po skruszeniu kopii i krótkotrwałej walce na miecze i topory, chorągwie odchodziły w tył, a w ich miejsce galopowały kolejne. My mieliśmy tych chorągwi więcej (a w czasie bitwy wciąż na pole walki docierały kolejne). Jagiełło mógł więc wprowadzać do walki świeże siły, te po walce mogły nieco dłużej odpocząć, złapać tchu, a Krzyżacy musieli raz za razem szarżować tymi samymi, coraz bardziej zmęczonymi chorągwiami. Te Ulrichowe, zmęczone chorągwie, nie dały rady skutecznie przeprowadzić zaplanowanego manewru, bo ten manewr udać się nie mógł. Polacy obronili znowu prawe skrzydło, a kiedy na pole walki zaczęli wracać Litwini, wiadomo było, że bitwa jest wygrana.
Jeńców z czarnymi krzyżami nie brano
Dopóki trwała walka, straty po obu stronach były niewielkie, ale kiedy krzyżacka linia się załamała, kiedy rycerze zakonni zaczęli uciekać, rozpoczęła się rzeź. Kulminacja krzyżackiej hekatomby miała miejsce podczas zdobywania umocnionego krzyżackiego obozu. Tu ponoć pobojowisko szczelnie usłane było trupami, podobnie jak trasy ucieczki zakonnych rycerzy, a jak twierdza kronikarze, Polacy ścigali wrogów przez aż dwadzieścia kilometrów.
Historycy szacują, że poległo około 8 tysięcy walczących po stronie zakonu, przy wręcz minimalnych stratach wśród rycerstwa polskiego (12 „znaczniejszych rycerzy” i około 500 mniej znanych). Z 250 walczących pod Grunwaldem Braci Zakonnych poległo 203, w tym całe kierownictwo Zakonu. Nawet u Długosza, między wierszami można wyczytać, że jeńców spośród Braci Zakonnych nie brano, że niektórzy rycerze z czarnym krzyżem, nawet w czasie pościgu „zginęli w pożałowania godny sposób”, co czytać należy, że nie było tam rycerskich pojedynków, a raczej egzekucje. No ale rycerze zakonni przez ponad sto lat pracowaliby zasłużyć sobie na takie traktowanie. Inne symptomatyczne zjawisko.
Prawdopodobnie Mszczuj
Zginęła cała starszyzna krzyżacka, a nikt z naszych rycerzy nie ogłasza, nie chwali się, że zabił w pojedynku Wielkiego Mistrza, Marszałka czy komtura. A przecież to powód do chwały i w rycerskim CV taki wpis był bardzo pożądany. Ale pewnie ginęli ci dostojnicy w mało” rycerski sposób”. Nie wiemy nawet, kto zabił wielkiego Mistrza, choć prawdopodobnie zrobił to Mszczuj (Mściwój) ze Skrzynna, bo to on wszedł w posiadanie zdobionego płaszcza Ulricha von Jungingena. Płaszcz ten przez wiele lat służył jako szata mszalna proboszczowi w Kijach w powiecie pińczowskim. W 2013 roku odsłonięto w Kijach pomnik Mściwoja trzymającego w ręku płaszcz Ulricha.
Bibliografia:
Jan Wróbel: „Grunwald 1410”, Kraków, 2020.
Prof. Andrzej Nowak: „Dzieje Polski”, tom 3; Kraków, 2017.
Mariusz Trąba, Lech Krzyżanowski: „Poczet królów i książąt polskich”, Warszawa- Bielsko-Biała 2010.
Antoni Czubiński, Jerzy Strzelczyk: „Zarys dziejów Niemiec i państw niemieckich powstałych po II wojnie światowej”, Poznań 1986.
Iwona Kienzler: Jagiellonowie. Miłosne sekrety wielkiej dynastii”, Warszawa 2018.
Praca zbiorowa: „Poczet Władców Polski”; Ożarów Mazowiecki 2018.
Encyklopedia Szkolna HISTORIA POLSKI: Wydawnictwo Ryszard Kluszczyński 2004.
Bogusław Wołoszański: https://www.youtube.com/watch?v=3QuSqAIlfIc
Prof. Krzysztof Kowalewski: https://www.youtube.com/watch?v=nSUfthSWV8c&t=597s
Wojenne historie: https://www.youtube.com/watch?v=jIKBIJJ-1GU